- 5:00: pobudka, 200 brzuszków, 100 pajacyków, 100 przysiadów, 20 pompek, 10 min rozciągania, 50 skrętoskłonów, szykowanie do szkoły, śniadanie (max. 110kcal - tyle ma kubeczek jogurtu naturalnego, a przecież zawsze mogę zjeść mniej)
- 8:00-14:30 - szkoła, żadnego jedzenia, do picia tylko woda
- 14:30-17:00- wyjście, interakcje społeczne, zero jedzenia, do picia tylko woda, ew. zielona herbata lub kawa bez cukru
- 17:00-17:30 - chwila odpoczynku, obiad (max. 400kcal)
- 17:30-20:00 - nauka, chuj mnie to boli jeśli nic nie mam, zawsze mogę przerobić coś do przodu
- 20:00-22:00 - czas wolny, internet, seriale i te sprawy, wykorzystywany na naukę w wypadku większego sprawdzianu lub nie wyrobienia się z materiałem w punkcie wcześniejszym
- 22:00- wieczorna toaleta, zero jedzenia, zero internetu, zero telewizji, ew. czytanie
W weekendy zamiast 510kcal jem 300, ponieważ nie chodzę do szkoły i nie potrzebuję tyle energii.
Jem zdrowe rzeczy, a nie jakieś syfy jak do tej pory.
Nie ma, że nie chce mi się wstać i ćwiczyć. Mnie nie boli, mnie się zawsze chce.
Nie pozwolę, aby rządziło mną jedzenie. Koniec z zajadaniem stresów i problemów.
Nie dam sobie czasu na jedzenie, muszę być cały czas zajęta.
Ważę się i mierzę raz w tygodniu.
Raz w miesiącu mam prawo do zjedzenia czegoś, co zdecydowanie nie powinno znaleźć się w diecie.
Wyrabiam w sobie siłę i wolę, które z pewnością zaprocentują w przyszłości.
Nagradzam się za osiąganie kolejnych celów - czymś do ubrania, kosmetykiem, książką, lub czymś w tym guście.
Jedzenie nigdy nie będzie moją nagrodą. Coś co sprawiło, że tak wyglądam nie może być traktowane jako przyjemność.
Pokażę tym wszystkim niedowiarkom, że potrafię i nie jestem wcale do niczego.
Codziennie rano będę wybierała hasło dnia, które będzie moją prywatną motywacją.
A oto moje cele:
A oto moje cele:
- 60kg - mam zamiar zejść poniżej do 12.10
- 58kg
- 57kg
- 56kg
- 54kg
- 52kg
- 50kg
uważaj, bo jedząc takie małe ilości może i chudnie się szybciej ale b. często jest efekt jojo - ale to tylko przez napady. Ja np. też tak kiedyś robiłam, ale już wiem że jedząc przez miesiąc do 1000 kcal chudnę o wiele więcej niż jedząc po 500 ale z napadami (nawet rzadkimi). Ale tak na prawdę każdy organizm jest inny i inaczej reaguję więc musisz ocenić jak to działa na Ciebie ;)) BUZIAKI :*
OdpowiedzUsuńWow, robi wrażenie. Podoba mi się Twój post i te jasno określone cele i zasady. Chyba też sobie coś takiego wypiszę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;)
ale jestes surowa dla siebie
OdpowiedzUsuńSuper plan. Też muszę opracować swój. I wiesz masz rację - ani głód ani zachcianki nie są tak szkodliwe jak czas. Najgorsze to mieć za dużo wolnego czasu na jedzenie.
OdpowiedzUsuń